czwartek, 13 marca 2014

Bieganie starszawej:)

O bieganiu pisała Martusia, czyli Ta średniawa 20+,  jeszcze swoje spojrzenie na jogging przedstawi z pewnością Julcia - maława, czyli Ta 10+, ale dzisiaj bieganie z perspektywy już nie całkiem nastoletniej biegaczki, żeby nie mówić starszawej, tej właśnie (40++). Będzie o pasji,  która dopiero po zdmuchnięciu 42 świeczek z tortu urodzinowego zawłaszczyła mną na amen (w każdym wieku odkrywamy się na nowo). Nie będę się przechwalać wiedzą na temat biegania, ale chcę zachęcić wszystkich, którzy choć troszeczkę myślą o wdrożeniu tego sportu u siebie. Od lat praktykuję jogę, ale po 40-stce zauważyłam, że mimo nieustannie wykonywanych asan, moje ciało się zmienia i nie mogę już sobie pozwolić na tyle słodyczy i w ogóle na tyle jedzenia, mimo właśnie dosyć aktywnego mojego życia. Należałoby pomyśleć o jakimś sporcie aerobowym, najlepiej takim, który można uprawiać na świeżym powietrzu. Moja przyjaciółka namawiała do biegania, ale dla mnie bieganie wydawało się bezsensowne. Zawsze sobie powtarzałam „Co w tym bieganiu ludzie widzą, przecież to jakieś idioctwo biegać bez sensu”. Dopóki nie spróbowałam…  Zrodziło się hobby, które zmieniło mnie w prawdziwą maniaczkę tej dyscypliny. Mój przypadek wskazuje, że można zacząć biegać także w średnim wieku, a z literatury wiem, że także takie Panie, które zaczynały jako już 50+, 60+, a nawet 70+ potrafiły się też uzależnić od joggingu i pokochać Go miłością nieskończoną. Wiek nie gra roli, jeżeli nie masz przeciwwskazań zdrowotnych, to już dziś możesz zacząć. Nie odkładaj na jutro, na wiosnę, lato, bo nie zaczniesz. Gdy mnie koleżanka namawiała do tego sportu, też pukałam się w głowę. Gdzie ja? Gdzie mi pasuje, takiej starej babie? Przecież nie mam kondycji. Zawsze uprawiałam jakieś ćwiczenia, ostatnimi laty miłością moją była (i wciąż jest) joga, ale bieganie? Wydawało mi się ono śmiesznym sportem, nudnym i takim, co to nie pasuje starszawej. Jednak zaczęłyśmy biegać... Najpierw z Julą, a potem dołączyła do nas Mania. Trudno to było nazwać bieganiem, bo zaczynałyśmy od wprowadzenia harmonogramu marszu na przemian z króciutkimi przebieżkami. Martusia załączyła taki harmonogram tutaj. Można sobie wyobrazić, jak prezentowałam się przy wówczas jedenastolatce, po prostu jak ostatnia łajza i ofiara, stara baba z zadyszką i w dodatku jako genetycznie obciążona chorobami serca, przyjmująca leki na obniżenie tętna i na nadciśnienie tętnicze, które po 40stce gdzieś się już pojawiło.  Z czasem jednak, kiedy moja kondycja pozwalała mi najpierw przebiec 5 minut bez zatrzymywania i zadyszki (bo ta zanikała wprost proporcjonalnie do przebiegniętych km), potem 10 minut, 25 minut, 30 minut i aż wreszcie półtorej godziny (biegam już po 14 km)… uzależniłam się od biegania. Ale muszę powiedzieć, że nie będę walczyć z tym nałogiem, a wręcz przeciwnie, będę moje uzależnienie pogłębiać i rozszerzać…

Jogging to spory zastrzyk energii, pomysł na zrelaksowanie się, a czasami dobry sposób na odreagowanie stresów codziennego życia. W miarę jak zaczynasz biec, Twój organizm produkuje coraz więcej endorfin, jesteś zrelaksowana, problemy uciekają albo wydają się błahymi, a ty, stąpając po każdym kilometrze, stajesz się szczęśliwsza, a w Twojej głowie kiełkuje myśl, żeby sprawdzić swój organizm, na ile jest wytrzymały, czy jestem w stanie przebiec jeszcze może o 1 km więcej.
Niestraszny upał i lejący się po plecach pot, niestraszny deszcz spływający po całym ciele,  niestraszne nawet zaparowane okulary (każdy „ślepak” mnie poprze, że normalnie jest to najbardziej dobijająca krótkowidzów uciążliwość), niestraszne samochody rozbryzgujące kałuże na twoje ubranie, niestraszni ludzie pukający się w głowę, niestraszny mróz i śnieg po kolana. Biegniesz mimo tych (zdaniem nie-biegaczy) przeszkód nieprzezwyciężonych. W Twoich oczach nie są to żadne przeszkody, bo im trudniej, tym lepiej się czujesz, a endorfiny rozpływające się po całym Twoim zmęczonym ciele sprawiają, że wydaje Ci się, że jesteś ponad tym wszystkim. Czy Ty masz jakieś problemy? Jakie problemy? Jest cudownie, jestem szczęśliwa, moje ciało, mimo wysiłku, jest od stóp do głów rozpływające się w błogiej szczęśliwości.

Bieganie zmieniło moją postawę do siebie, życia i świata mnie otaczającego. Na początku mojej przygody z bieganiem, zauważyłam, że po powrocie z treningu jestem innym człowiekiem:
  • pozytywnie myślę,
  • kocham ludzi i siebie,
  • jestem życzliwa i uczciwa do innych,
  • zależy mi na tym, aby inni wokół mnie też byli szczęśliwi,
  • staram się zdrowo odżywiać, bo dzięki temu czuję się lepiej i moja rodzina czuje się lepiej,
  • nie mam problemów z tętnem, przestałam brać leki nasercowe,
  • nie jestem taka choleryczna jak niegdyś, 
  • nie robię z igieł wideł,
  • pies bandyta nie wyprowadza mnie z równowagi swoim adhd,
  • cieszę się z drobnostek,
  • nie można mnie już tak szybko wyprowadzić z równowagi, nie przejmuję się pierdołami,
  • dziękuję nieustannie Panu Bogu za wszystko co mi dał itd, itd, itd.
Teraz, kiedy biegamy cztery razy w tygodniu coraz dłuższe dystanse, do powyższych punkcików, dochodzą inne bardziej i mniej przyziemne. Bieganie sprawiło, że jestem lepszym człowiekiem. Nikt teraz chyba nie zaprzeczy temu, że pasja może zmienić człowieka. Ja jestem żywym przykładem. Zachęcam do zmieniania siebie na lepsze.

Nie jestem specjalistą, ale wiem, że dobre rady na początek to jest podstawa. Martusia już pisała o minimalnych i bezkosztowych prawie wymaganiach sprzętowych dla biegaczki świeżaczki. Kiedy sama zaczęłam joggingować, szukałam porad, które pomogą mi uzyskać długie dystanse w krótkim czasie. Nauczyciel Internet, blogi biegaczy amatorów i profesjonalistów, portale o bieganiu i czasopisma biegowe, które zaprenumerowałyśmy, udzieliły bezcennych rad.
Bardzo łatwymi do przygotowania, ale za to najistotniejszymi sprawami dla świeżaczki (powtórzę po Mani) są:
  • Odpowiednie buty do biegania !!!!!!!!!
  • Mania nie wspomniała, ale dla nas kobiet niezwykle ważny jest odpowiedni stanik sportowy dobrze podtrzymujący piersi. Zakładając zwykły stanik z czasem może nas dopaść ból klatki piersiowej i kręgosłupa, nie mówiąc o zwiotczeniu skóry na biuście. 
  • Dieta, po bieganiu należy dostarczyć organizmowi węglowodanów złożonych tj, np. pełnoziarniste pieczywo, warzywa, tuńczyk, jajka. Ja bezpośrednio po biegu zazwyczaj robię gorące kakao. 
  • Miejsce do biegania.
  • Przede wszystkim chęci, chęci i jeszcze raz chęci.
  • Ważne jest, aby biegać systematycznie i tyle, na ile pozwala nam nasz organizm.
  • Według mnie ważne jest tez rozciąganie po bieganiu, ale tutaj moja joga jest rewelacyjna. wystarczy po biegu kilka rozciągających asan i jest ok.
Biegam wyłącznie w terenie, czystym dziewiczym, w miarę możliwości bez samochodów. Póki co nie wyobrażam sobie biegania na bieżni, ani na stadionie (to dla mnie zbyt nudne), ale to tylko moje odczucie, może kiedyś dorosnę np. do bieżni. Na razie Mąż się cieszy, że nie musi spełniać jakichś naszych bieżniowych, co tu nie mówić, niezwykle wysokokosztowych fanaberii. Nawet gdy termometr wskazywał -20 stopni i gluty zamarzały w nosie, to biegałam moją ulubiona trasą polno-leśną, wiejską i sielską... Wtedy do dopiero jest frajda, gdy wracasz i pijesz gorące kakao (obowiązkowo po biegu), a organizm powoli przystosowuje się do zmiany temperatury o 50 stopni. Mięśnie napięte odruchowo, bo spinasz sie bezwarunkowo przy takiej niskiej temperaturze, powoli się rozluźniają przy końcowym treningu rozciągającym, potem kąpiel i błogość, euforia i nieopisane szczęście:)  
Na początku mojej przygody z bieganiem bywały chwile, gdy nie miałam czasu, ochoty i trudno mi się było zmobilizować, ale wychodziłam i biegłam, a zaprocentowało to tym, że teraz nie mam już takich rozterek, bo w bieganiu ważna jest systematyczność. Jestem biegaczem amatorem, także w ciągu roku przyznam, że nie przeprowadzam żadnych specjalnych treningów, ale gdy przygotowuję się do zawodów korzystam z treningów ułożonych przez mądrzejszych ode mnie specjalistów.
Bierzemy zawsze (we trzy fit dziewczyny) udział w zawodach ogólnopolskich, w Biegu dla kobiet (Jula była najmłodszą biegaczką), w Biegu z naturą (Jula była we Wrocławiu PIERWSZA w swojej kategorii wiekowej!). Martusia i Ja też pobiegłyśmy niczego sobie, ale to nie chodzi o wynik, to chodzi o sam fakt takiej gromadnej przebieżki. Tego po prostu trzeba zasmakować, żeby wiedzieć, o co mi chodzi... Nieważne jest zajęte miejsce na zawodach, ważne jest, że dobiegłaś do mety. Nie masz pojęcia jakie to uczucie… Polecam! Moim marzeniem jest pobiec w maratonie, ale to za kilka lat. Biegamy razem z Martunią i Julcią, a zatem mamy w tygodniu kilka godzin tylko dla siebie, właśnie biegając. Odkryłyśmy smak euforii biegacza. Bieganie jest cudowne !!!

Zachęcam babki 40+++ do biegania, nam jest trudniej zacząć, ale jak już zaczniemy, to gwarantuję, że nie przestaniemy, bo bieganie to narkotyk.

Oczywiście, zanim zaczniecie, znajdziecie 1000 powodów, żeby zrobić to później, bo nie ma czasu, bo zima, lepiej zacząć od wiosny, bo szybko ciemno, bo w co się ubrać, bo strach po ciemku, bo z kim, bo obiad trzeba zrobić, bo katar. ( Jak radzą profesjonaliści joggingowi, jeśli chorujesz od szyi w górę - to wkładaj buty i zaiwaniaj, jeśli od szyi w dół - odłóż trening. Katarek, główka, lekkie przeziębienie nie zwalnia z treningu, ale już gorączka, brzuch, serducho - odpuszczamy. Nie pieśćmy się ze sobą, bo mimo, że jesteśmy tą delikatniejszą stroną świata, to tak naprawdę my to jesteśmy dopiero SIŁACZKI w porównaniu z tą silniejszą połową świata)…
To sztuczne wyimaginowane przeciwności.
Jestem babką niezwykle zapracowaną ( zawodowo jestem nieustannie zajęta i jest to niezwykle poważna i absorbująca całą mnie permanentna zajetość), ale bieganie to pasja, hobby czyli powtarzając za wikipedią - „Czynność wykonywana dla relaksu w czasie wolnym od obowiązków. Może łączyć się ze zdobywaniem wiedzy w danej dziedzinie, doskonaleniem swoich umiejętności w pewnym określonym zakresie, albo też nawet z zarobkiem — głównym celem pozostaje jednak przyjemność płynąca z uprawiania hobby.”
Bieganie to nie kolejny obowiązek, to relaks, który możemy smakować, nie wiem jak bardzo będąc zmęczonym psychicznie. Taka przebieżka leczy psychiczne zmęczenie. A brak czasu? Ja np., w ramach znalezienia dodatkowego czasu, przestałam oglądać telewizję i wstaję o 5.15 (pół godziny wcześniej niż dawniej), ale nadal czytam tony książek, uprawiam ukochaną jogę, medytuję, ćwiczę kardio, uczę się intensywnie angielskiego, dbam o swoje ciało (masaże u kochanej Asi - strona czarodziejki Asi), dbam o swoją mordkę (facefitness), eksperymentuję w kuchni, tworząc coraz to nowsze przepisy na zdrowe food ( uwielbiam gotować, przy garach też się relaksuję), piszę bloga, chodzę do kina, oglądam z Mężem ambitne filmy, sprzątam chałupę nieustannie ( i ciągle jest bajzel), myję 14 okien częstawo, ryję w ogrodzie, koszę 8 arów, sadzę, plewię i hoduję super zdrowe ziółka w przydomowym zielniku. Parę lat temu odkryłam w sobie zapał rolniczki, a zatem wiosną ogarnia mnie szał wysiewów i wsadzeń rozmaitych roślin (ku załamce Męża). Potrafię ułożyć w dwa dni (oczywiście po pracy i bez pomocy Męża, bo to kręgosłupowiec i nie może dźwigać) 12 metrów sześciennych drzewa kominkowego w mojej drewutni, robię przetwory, piorę, zwożę tony zakupów, myję samochód, maluję ściany i kominek, jak każda normalna kobieta zajmuję się domem, dziećmi,  mężem i psem, modlę się a przede wszystkim czuwam aktywnie przy rozwijaniu licznych i wielowymiarowych pasji Julci, co też pochłania na maksa mój czas ( wszystko to robię w ramach relaksu, bo zawodowe obowiązki to inna bajka, a ponieważ mam taką pracę, to i w czasie nawet biegania rozwikłuję nierzadko jakieś ekonomiczne supełki ) , ale nigdy nie labiedzę i nie narzekam jaka to jestem zmęczona... Życie jest piękne i cieszę się, że Pan Bóg pozwala mi na to wszystko i w dodatku zagonił mnie do biegania. Dzięki… Namawiam wszystkie te właśnie w moim wieku do zmiany na lepsze. Czas jest na to, tylko trzeba chcieć!
Zjadliwców natomiast (bo tacy zawsze istnieją wokół nas niestety) odsyłam w kosmos na długo, długo, długo, na zawsze... Wielu ludzi (należy takich omijać szerokim łukiem) zieje groźnym słownym jadem w stosunku do osób, które żyją inaczej niż oni, ale dlaczego? Skąd nieeleganckie komentarze w stosunku do naszej diety, naszego wyglądu, naszej pasji? Dlaczego słyszę, że powinnam przestać biegać? Że powinnam jeść to czy to, a nie to ekologiczne czy jakieś bio, zdrowe gówno, a to, że umrę zdrowa, to co mi to da? Ja, mimo że według mnie to oni żyją, szkodząc sobie, nie odważyłabym się na komentarze wobec ich osoby, bo bałabym się, że mogę ich zranić, ale to wymaga innego spojrzenia na życie, na ludzi, trzeba umieć szanować bliźniego. Na szczęście na takich dowalaczy nie zwracamy uwagi, bo to oni mają problem ze sobą, robimy swoje i już! Ja nie krytykuję życia innych, a moje to moja sprawa i pamiętajcie, aby zjadliwcy Was nie odwiedli od biegania i zdrowego życia. O ZJADLIWCACH (najbardziej zakompleksionych ludziach) i jak sobie z nimi radzić, będzie osobny post:) 
Poniżej obrazek, który widziałam u różnych blogerów i który można sobie powiesić w widocznym miejscu, albo zrobić tapetę w kompie, albo wygaszacz, albo co tam chcecie, ale spoglądajcie na niego czasami, bo motywuje na maksa:) 



 
Żeby jednak zakończyć jeszcze jednym supermiłym akcentem, to zachęcam do biegania, zamykamy oczy i nie widzimy przeciwności. Wyobrażamy sobie niepisaną szczęśliwość i widzimy, czujemy, ze świat jest piękny, nie ma złych ludzi, są tylko życzliwcy,  jest nam dobrze i błogo. Po plecach i całym ciele rozchodzi się takie cudowne odczucie lekkości i błogości. Tak jest, bo właśnie wróciłaś z biegania. Nawet, gdy podczas robienia kakao, mleko wykipi na całą kuchenkę, machasz na to ręką i wycierasz z uśmiechem na twarzy. Tak rzeczywiście jest!
Obiecuję, że bieganie Was uszczęśliwi:) 

ENDORFINY to takie hormony szczęścia, które wywołują doskonałe samopoczucie i zadowolenie z siebie oraz generalnie wywołują wszelkie inne stany euforyczne. Czyli po bieganiu czujemy się jak po narkotyku, ale takie "biegowe dragi" są jak najbardziej wskazane.
Pozdrawiam wszystkich praktykujących i tych potencjalnych biegaczy płci żeńskiej i męskiej oczywiście także. Zakładajcie buty i heja!

2 komentarze:

  1. Człowiek, który myśli i czuje tak jak ja :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi niezwykle, gdy czytam takie pozytywne słowa, pozdrawiam bratnią duszę:)

      Usuń