czwartek, 6 marca 2014

Muzyka dla zmiany tematu:)

Cześć :)
Dzisiaj opowiem o szkole muzycznej, a dokładniej o grze na pianinie, która też jest moją wielką miłością. Tak naprawdę to dobry muzyk, z wyczuciem słuchu z reguły jest doskonałym jeźdźcem, bo czuje rytm. Dobrze mu się też uprawia sporty właśnie ze względu na wyczucie rytmu.

Do szkoły muzycznej poszłam w 2 klasie szkoły podstawowej. Moja wychowawczyni powiedziała, że mam świetny słuch i że powinnam coś z tym zrobić, aby talent się nie zmarnował. Nikt do tego czasu w mojej rodzinie tego nie zauważył, że wykazuję jakiekolwiek zdolności muzyczne, a co dopiero wokalne (bo śpiewam również). Moim rodzicom chyba słoń na ucho nadepnął, więc po kim ja to mam? Zawsze zachwycała mnie gra na pianinie. Tata raz mi pokazał taki filmik, że aż prawie upadłam z wrażenia. Baaardzo lubiłam grać, ale miałam sprawę dość utrudnioną, bo nikt w rodzinie nie grał na żadnym instrumencie (no oprócz dziadka samouka gitarowego, ale fortepian to inna bajka). Nikt mi nie mógł pomóc, wytłumaczyć co to jest C, D, co to krzyżyk, bemol, ale mimo to grałam regularnie, uczyłam się rytmiki i kształcenia słuchu. Jakoś ten czas mijał, bez żadnych większych trudności, do początku trzeciego roku mojej nauki. Zdecydowałyśmy wtedy z Mamą, że fajnie by było, gdybym skończyła obie szkoły w tym samym roku. Musiałam zacisnąć pasa i zrobiłam dwa lata szkoły muzycznej w jednym, trochę pozałatwiałyśmy i przeniosłam się na cykl czteroletni, inna klasa, a materiał zdecydowanie trudniejszy... W tym roku już kończę pierwszy stopień szkoły muzycznej, ale mam zamiar iść na II stopień. Zobaczymy :)
Dla umilenia czytania naszego bloga krótki przerywnik muzyczny.  Zapraszam w ramach relaksu do posłuchania brzdękolenia:) Można z tym biegać:)






Zgadujecie co to jest?

4 komentarze: