sobota, 21 czerwca 2014

Z pamiętnika połamanej :)

Dziś, po dłuższej przerwie cosik wypadałoby naskrobać :) Ja się zabieram do tego, bo  Marta opętana sesją, Julcia opętana recitalem dyplomowym w Szkole Muzycznej i zakończeniem podstawówki. 

Ostatnio bardziej czytałam niż pisałam z wiadomego względu połamaństwa. Zero gotowania, chociaż ostatnio dzięki maszynie do pieczenia chleba zrobiły się konfitury :) I to nie byle jakie,
  • bo jedne truskawkowe z miętą z naszego zielnika i z kardamonem, imbirem i cynamonem,

  •  drugie pomarańczowe z chili i imbirem,
 


 
  • i trzecie najciekawsze z jagód, zmalaksowanych truskawek, jabłek i mango - niebiański smak. Dla mnie najlepsze. Wszystkich wyszło ponad 40 słoiczków. Mam zamiar zrobić jeszcze agrestowe, kiwiowe, wiśniowe, porzeczkowe i z samego mango oraz morelowe. Może się uda :) Przy tym na szczęście nie trzeba siedzieć :)




Wszystkie konfiturki oczywiście bez cukru, dla osłody wyłącznie z odrobiną ksylitolu i rzecz jasna z naturalnym agarem.

Przeczytałam już, w czasie mojego kalectwa (bo te konfitury to wczoraj, a ja tak poleguję już czwarty tydzień ), mnóstwo książek rozmaitej maści. O niektórych już pisałam w czytelni, ale tylko zachęcając (bo potem może o nich napiszę) to głównie z tych ostatnich polecam "Botanikę duszy" Elizabeth Gilbert, wszystkim biegaczom poradniki Gallowaya "Bieganie metodą Gallowaya", "Trening mentalny biegacza. Jak utrzymać motywację" (mi obecnie potrzeba takich wskazówek), dla przypomnienia "Mitologię" Parandowskiego, dla oderwania "Zemsta ubiera się u Prady", " Historię Unii Europejskiej" dla siebie coby nie być jak niektórzy kandydaci do Europarlamentu, ale także pierwszy rozdział pracy magisterskiej Mani o móżdżku, pamięci i innych afazjach, fluencjach werbalnych, perseweracjach i jakichś anomiach. Poznałam nowe dla mnie mózgowe definicje. Niezwykle ciekawe doświadczenie :)  Mania ponadto (dla pochwałki) przywiozła następne super książki Księdza Orzecha i to w dodatku z dedykacjami, jedna dla mnie i Błażeja, a druga dla Mani i Michała. Zatem następne czekają...
Człowiek musi coś robić, jak nic nie może :)

Dotychczas dopadały mnie kontuzje związane z naderwaniem mięśni rozmaitych, ale o takich na długo wyłączających z biegania urazach to tylko czytałam i myślałam "mnie to nie dotyczy, bo ja przecież biegam książkowo, po miękkim, w dobrych butach, rozciągam się, raz w tygodniu masaż, joga codziennie". W ogóle biegam sporo, ale racjonalnie. Trener na BBL cały czas mi piłuje, że mam za krótki krok i mimo, że był on taki intuicyjny (krok) i w moim mniemaniu optymalny, to przyswajałam wskazówki mądrzejszego i po paru tygodniach krok się poprawił, choć nadal nie jest idealny, to zbliżyłam się do poprawnego, no ale Gallowayem to przecież nie jestem.

26 kwietnia był tysiączek z BBL i wtedy naderwałam sobie przywodziciela. Nie biegałam miesiąc, w tym czasie masaże, prądy, plastry (taping), zimne okłady z zamrożonego groszku, potem maści przeciwbólowe.
22 maja wróciłam do biegania, było lajtowo, powoli. Jeszcze coś tam czasami pociągało w udzie, ale już po takich rehabilitacjach należało wracać do normalności. A normalnie to biegam 4 razy w tygodniu po 8-10 km.
I tak 25 maja pobiegłam w biegach ulicznych, najpierw w biegu dla mam z mamuśkami na króciutkim odcinku i było spoko. Potem wyruszyliśmy na 10 km pierwszy raz w swoim mieście, bo nie raz już biegałyśmy z Manią i Julą w rozmaitych zawodach, ale tylko we Wrocławiu. Ostatnio na 10 km w kwietniu pobiłam swój rekord i pobiegłam 50 minut i 40 sekund ( na zawodach zawsze jest o kilka minut lepiej). W Bolesławcu miałam zamiar zejść poniżej 50 minut. No i niestety po czwartym kilometrze chrobotnęło mi w prawym boku, tak bardzo, że myślałam, że kość mi pękła (Mania pakerka ukończyła bieg mimo upału). Nie mogłam iść, Błażej mnie zawiózł do szpitala, zrobili RTG, na którym coś jakby ze stawem, może jakaś martwica i z pewnością zerwany mięsień. Dopiero usg i tomograf wykazały, że to mięśnie też, ale KOŚĆ ZŁAMANA (gałąź kości kulszowej). Kosmos po prostu, taka chojraczka ze mnie, a tu kość? Już czwarty tydzień boli niemiłosiernie, ale chyba zrasta się frania.
Nie upadłam, nie skoczyłam źle, nie nadepnęłam na kamyczka, nie pośliznęłam się. Ale mocarze biegowi, Ci co lubią udzielać najmądrzejszych rad, twierdzą, że to dlatego, że po asfalcie :) A czy widzieliście półmaratony, maratony tylko po miękkiej powierzchni, po trawie? Bo ja obserwuję ostanie np. we Wrocławiu i tam zawsze ulicami miasta. Bez przesady, nie trenuję na asfalcie ciągle, z reguły biegam po polach i lasach, ale asfalt tez się zdarza. Mam ok buty i jestem przekonana, że to nie przez to ,że biegłam po twardym, po prostu pech, straszny pech. I jakbym biegła po stadionie, to tez mnie to mogło spotkać. Teraz się modlę coby wreszcie przestało boleć, chodzę na pola magnetyczne, prądy i lasery. Pieszczę się ze sobą na maksa, żeby tylko kosteczka się zrosła, czytam Gallowaya dla pokrzepienia, oglądam zdjęcia Radzia ze wszystkich biegowych imprez ( dzięki) i czekam aż przestanie boleć, bo od tego czasu za dwa tygodnie ubieram buty i daję. Chodziłam tylko o kulach, ale teraz już prawie niepokracznie poruszam się po domu bez nich, tylko nie mogę siedzieć. Jedynie leżenie i to z odpowiednimi podkładkami pod wiadome miejsce :)
Nikt nie wie co to znaczy nie móc się wuefić, a zwłaszcza dla osoby tak aktywnej jak ja. Nie móc nic robić!!! Horror :) Ale jestem optymistką i codziennie wstaję rano z myślą, że to ten dzień, że już wcale nie będzie boleć i za dwa tygodnie już wracam. No niestety codziennie jest tak samo, tzn. boli cholerstwo, a czasami bardziej niż wcześniej. Dlatego, mimo, że Pan doktor powiedział mi, że jestem nerwik i muszę wrzucić na luz i "Moda na sukces" też jest dla ludzi i może tak miało być, że taka robolka aktywistka też czasami wymięka...

No może...
Mam nadzieję, że jutro już będzie lepiej, a pod koniec lipca już będę na BBL. Mania zapisana na półmaraton, a starszawa za rok niestety, ale ze zdwojoną siłą. Bo od tych kul to niezłe "muły" się wyrabiają i niezłe odciski na delikatnych rączkach:)



1 komentarz:

  1. Witam serdecznie,
    po jakim czasie odpoczywania wróciła Pani do biegania. szukałam nowszych postów na ten temat ale nie znalazłam :(

    Dwa miesiące temu zdiagnozowano u mnie złamanie kości kulszowej, ortopeda nadal zaleca odpoczynek

    Pozdrawiam
    Gosia

    OdpowiedzUsuń