środa, 3 września 2014

Mity żywieniowe

Tak sobie myślę, że żyjemy w cudownych czasach. Wszystko jest w zasięgu ręki. Idziemy do supermarketu na zakupy i mamy dostęp do wszystkiego, co nam się zamarzy: pieczywo, owoce, warzywa, mięso, ryby, nabiał, wędliny, przetwory mleczne, jajka, produkty zbożowe, orzechy, napoje, słodycze, mrożonki, konserwy, ciastka, czipsy, alkohol... Można by wymieniać w nieskończoność. Czy to nie jest piękne? Nie musimy już biegać za mamutem, uciekać przed tygrysem, zbierać każdego wyrosłego z ziemi zielska i sprawdzać, czy się nim nie potrujemy. Jak dla mnie fantastycznie.

Ma to jednak swoje minusy... 

Po pierwsze, polując na mamuty i bizony i uciekając przed krwiożerczymi panterami, fundowaliśmy sobie kawał niezłego kardio. Nawet z obciążeniem, bo trzeba było popylać z włócznią pod ramieniem. Kobiety oczywiście mniej, a nawet wcale, ale zbieraczy tryb życia, utrzymanie domu i dzieci przy życiu też swoje robiły (tu mam feministyczne skojarzenia, ale daruję sobie). Podsumowując, workout był dzień w dzień odhaczany. W zasadzie życie to był jeden wielki workout. Dzisiaj co najwyżej porozciągamy się trochę przed komputerem, pójdziemy schodami, zamiast wołać windę, albo posiedzimy na piłce szwajcarskiej zamiast na poczciwym krześle. Oczywiście mamy (lub nie mamy, to zależy od jednostki) wydzielony czas na ćwiczenia, np. godzinę na siłownie trzy razy w tygodniu, czy tam 1,5-godzinne rozbiegania po 3-4 razy na tydzień. Przyznajmy jednak i uświadommy (piękne słowo) sobie, że te kilka godzin tygodniowo to nic w porównaniu do, dajmy na to, 10 godzin dziennie przesiedzianych przed biurkiem, stołem, telewizorem. Nie umniejszając nikomu, oczywiście, jego wysiłku, bo w dzisiejszych czasach to i tak jest godne podziwu.

Po drugie, jedzenie. Dieta była taka trochę raw, tyle że z mięsem. Wszystko się brało z natury, tak jak Pan Bóg stworzył, bo przecież człowiekowi prehistorycznemu (taka dygresja: nie zastanawiało Was nigdy to określenie? Nie szukałam informacji na ten temat, ale co to za człowiek, który istniał przed historią?) nie w głowie było zasiadanie w laboratorium i płodzenie glutaminianu sodu, sorbitoli, aspartamu, syropu glukozowo-fruktozowego, cukru inwertowanego, sorbinianu potasu, itp., itd. Jadło się tylko to, co wyrosło z ziemi, albo co się własnoręcznie ukatrupiło swoją dzidą. To oczywiście też miało swoje dobre i złe strony, ale tutaj chodzi mi o to, że brak było wtedy chemii w jedzeniu. Dziś wszystko musi smacznie wyglądać (barwniki), smacznie pachnieć (aromaty), super intensywnie smakować (wzmacniacze smaku), mieć fajną konsystencję (emulgatory, substancje żelujące, itp.), być słodkie (wszelkie substancje słodzące), a przede wszystkim musi długo stać w lodówce i się nie psuć (konserwanty), bo komu się chce chodzić codziennie do sklepu? A przy tym wszystkim musi być tego dużo i musi być TANIE. Im więcej syfu w produkcie, tym jest tańszy. Bo po co dodawać truskawkę, skoro można dodać aromat identyczny z naturalnym? 

W tym momencie dochodzimy do tematu mitów żywieniowych. Każdy z nas ma swoje przekonania na temat żywienia, które kierują jego postępowaniem i wyrażają się zawartością talerza. Niektóre z tych przekonań to mity. Jesteśmy głęboko przekonani, że coś jest zdrowe, albo że coś szkodzi, i w wyniku tego albo zajadamy się czymś, co rzeczywiście nam szkodzi, albo odstawiamy produkty korzystne dla naszego zdrowia, samopoczucia i sylwetki. 

Nie sposób obalić wszystkich mitów żywieniowych, bo każda osoba może mieć najbardziej szalone przekonania na temat żywienia i żaden postronny obserwator by na nie nie wpadł. Pojawiają się jednak mity bardziej popularne, w które wierzy wiele osób. Dzisiaj spróbuję obalić kilka z tych, które wpadną mi do głowy.

  1. Jogurt owocowy ze sklepu jest zdrowy. To przecież JOGURT i OWOCE, więc jak mogłoby być inaczej?

    Takie jogurty najczęściej mają z owocami tyle wspólnego, co burpees z relaksem. Składy mają długie i mrożące krew w żyłach. Jeśli ktoś wziąłby jogurt naturalny i wrzucił do niego kawałki owoców, to długo by to w lodówce nie postało. Poza tym, smak jakiś nie taki. Przecież musi być słodkie! W składzie znajdziemy zatem kilka różnych słodzików (cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier inwertowany), barwniki, aromaty, mleko w proszku, tzw. "wsady owocowe", czy "wsady smakowe", które często stanowią np. 2% produktu. Zatem, dajmy na to, na 100g produktu mamy 2g wsadu owocowego, w którym najwięcej jest... cukru. Polecałabym wrzucić do koszyka jogurt naturalny i ulubione owoce i bakalie. W domu wystarczy pokroić jabłko, mango, ananasa, kiwi, banana, czy umyć ulubione owoce jagodowe, dorzucić do jogurtu, wsypać trochę orzechów, nasion, pestek i już mamy pełnowartościowy, pyszny posiłek. Dodatkowy plus? NAPRAWDĘ zawiera owoce, bo sami je tam wrzuciliśmy. Drożej? Pewnie tak. Opłaca się? To pytanie pozostawię otwartym.

  2. Miód jest zdrowy.

    No nie jest. Cukier to cukier. Cukry proste są szkodliwe dla zdrowia, z wielu różnych powodów, których tutaj wymieniać nie będę. Miód ma pewne właściwości "lecznicze", np. łagodzi ból gardła w przeziębieniach, z tego co wiem, może też łagodzić kaszel. Nie jest to jednak produkt zdrowy, ma dużo kalorii i przyzwyczaja nas do słodkiego smaku, a jak wiemy - słodkie uzależnia. Wtedy już nie ma znaczenia, czy dosładzamy herbatę łyżeczką miodu, czy pochłaniamy tabliczkę czekolady, bo po prostu chce nam się słodkiego. Najrozsądniejszym wyborem, jeśli chodzi o substancje słodzące, jest ksylitol i stewia. Najlepiej jednak zrezygnować całkiem z takich substancji (jak pisałam dziś na naszym fanpage'u, kubki smakowe wymieniają się nam na całkiem nowe w ciągu 10 dni, co oznacza, że wystarczy wytrzymać tyle czasu bez słodkiego jedzenia, by powstały nam nowe, nieprzyzwyczajone do słodkiego kubki smakowe - trzeba więc tylko przycisnąć się przez 10 dni i odzwyczaimy się od cukru - ja tak zrobiłam niecały rok temu, z dnia na dzień przestałam słodzić), a gdy mamy ochotę na deser, jako słodzika możemy użyć zmiksowane daktyle (sprawdzają się fantastycznie!).

  3. Nie powinno się jeść po godzinie 18:00.

    Nieprawda. Przekonanie to jest najbardziej szkodliwe dla osób, które chodzą spać, dajmy na to, o 2:00 w nocy. Jak myślicie, co jest zdrowsze - jedzenie po 18:00, czy niejedzenie przez 8 godzin? Ostatni posiłek powinniśmy jeść około 3 godziny przed pójściem spać. A to czasem może oznaczać jedzenie kolacji o godzinie 23:00. Idea jest taka, żeby nie kłaść się spać z pełnym żołądkiem, nie natomiast taka, żeby ostro się przed snem przegłodzić. NIGDY nie powinniśmy się głodzić.

  4. Ziemniaki tuczą.

    Otóż nie. To bardzo mocno utarty mit, wiele osób tak myśli. Ostatnio wyczytałam, że ziemniaki mają dużo potasu i błonnika, są zdrowym warzywem, o ile są po prostu ugotowane i podane np. z koperkiem, bez żadnego ciężkiego sosu ani masełka. I o ile nie są usmażone w głębokim tłuszczu, oczywiście. A jeśli nadal się boicie starych, dobrych ziemniaków, to rozkochajcie się w tych słodkich. Pyszne i na pewno zdrowe.

  5. Sklepowe syropy do kawy są zdrowsze od cukru.

    Składy, kochani, czytajmy składy. Takie syropy to sama chemia, a w składzie pewnie i tak milion substancji słodzących... Mając taki wybór... To już lepiej cukier.

  6. Musli ze sklepu to sposób na zdrowe śniadanie.

    Absolutnie nie. Takie płatki zawierają często bardzo dużo cukru i innych szkodliwych substancji. Nawet jeśli reklamowane są jako fit, light, itd. Znacznie lepiej jest kupić płatki owsiane (zwykłe, nie błyskawiczne), zalać ja wodą na noc, przykryć, a rano dorzucić jogurtu, owoców świeżych i suszonych, orzechów, pestek, cynamonu, czego dusza zapragnie. Możecie mi wierzyć, takie śniadanie smakuje lepiej od sklepowego musli zalanego mlekiem!


  7. Produkty light są zdrowe.

    Nie. Cola light to wciąż cola. Chyba nie ma takiej coli na świecie, żeby była zdrowa. Lepiej już chyba rozpuścić 10 łyżek cukru w butelce wody. Jeśli chodzi o jogurty, serki, itp., to często ich "lajtowość" polega na obniżonej zawartości tłuszczu, ale wtedy za to dodaje się więcej cukru, bo tłuszcz odpowiada za smak potraw, więc czymś go trzeba zastąpić. Już lepiej kupować pełnotłuste sery, jeśli nie możemy bez nich żyć, i jeść je w ograniczonej ilości. Warto porównywać składy produktów light i zwykłych - te zwykłe miewają po prostu lepsze składy. Poza tym, jeśli produkt jest "light", to nie oznacza od razu, że możemy go jeść w nieograniczonej ilości. Tak czy siak zawiera on ileś tam kalorii, a to właśnie od bilansu energetycznego zależy nasza waga i zdrowie również.

  8. Sól należy całkowicie wyeliminować z diety.

    Nie. Soli nie należy nadużywać (zatrzymuje wodę w organizmie), nie należy jednak też całkiem z niej rezygnować. Dla osób, które nie mieszkają nad morzem, jest bardzo ważnym źródłem jodu, bez którego może zacząć szwankować nasza tarczyca. 



    Najlepsze jest musli własnoręcznie upieczone - na zdjęciu moja homemade granola ;)

5 komentarzy:

  1. Super post, to poraża jak jesteśmy nieświadomi, ale wynika to chyba z lenistwa i wygodnictwa. Bo tak było i dlaczego ma być inaczej, po jakie licho zmieniać jak jakoś funkcjonujemy? A trzeba. Na prawdę ekstra wpis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Zresztą wydaje mi się, że niektóre osoby myślą, że skoro produkt jest dostępny w sklepie i jest reklamowany jako zdrowy (np. owocowy), to na pewno nam nie szkodzi. No bo przecież kto dopuściłby do sprzedaży jedzenie, które "truje"? Ciężko jest nam chyba uwierzyć, że w obecnych czasach liczy się głównie zysk. Produkty mają być jak najtańsze i jak najsłodsze, dlatego mało w nich prawdziwych smaków, bo to byłoby przecież droższe. A słodki smak uzależnia, więc producenci mają pewność, że ileś tam osób wróci po ich produkt, bo gdy jemy słodkie, to czujemy się bezpiecznie, poprawia nam się nastrój, czujemy się tak, jakbyśmy byli kochani, zaopiekowani. Tylko przez chwilę, bo później poziom cukru szybko i gwałtownie spada i czujemy się gorzej niż wcześniej, przez co chcemy znów sięgnąć po słodkie i koło się zamyka. Ważne jest to, że jedzenie zaspokaja często inne potrzeby niż głód - właśnie potrzebę miłości, bezpieczeństwa. I na tym bazuje cały ten biznes, uzależniają nas od cukru, żebyśmy kupowali więcej ich ciastek, pierniczków, pączuszków, ale też jogurtów czy sosów w proszku, bo przecież cukier dodaje się już niemal wszędzie. Producentom chodzi o to, żeby sprzedać produkt i zarobić pieniądze, nie na tym, żeby społeczeństwo było zdrowe, nie było otyłe. Poza tym kupowanie gotowych produktów czy fast-foodów jest tak jak mówisz wygodne, no i szybkie, więc zwyczajnie ułatwiamy sobie w ten sposób życie. Samonapędzająca się maszyna - coraz więcej tego typu produktów i coraz większy na nie popyt. Rozwiązanie? Świadome zakupy, świadome jedzenie, czytanie etykiet... Banały, ale wciąż niewiele osób to robi.
      Dzięki bardzo za komentarz! Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Nie zgodzę się z Tobą w kwestii miodu. To jedyna, występująca w naturze substancja słodząca. Wiadomo, że jeśli by zjadać słoik miodu dziennie, to nikomu nie wyjdzie na zdrowie, ale dlaczego tak nie doceniłaś miodu i postawiłaś go na jednej półce z cukrem? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyna występująca w naturze substancja słodząca? Absolutnie tak nie jest. Choćby stewia - jest rośliną, można sobie samemu wyhodować i używać jej listków do słodzenia. Poza tym sam biały cukier jest produkowany z buraka cukrowego, czy też trzciny cukrowej, zatem też występuje w naturze :) Oczywiście, że burak podlega różnym procesom, żeby wyekstrahować z niego cukier, niemniej jednak nie jest tworzony sztucznie, a z rośliny. Miód to naturalny syrop glukozowo-fruktozowy, ale co zmienia fakt, że jest naturalny? Wydaje mi się, że niewiele. Biały cukier spożywczy to najczęściej sacharoza, miód to glukoza i fruktoza, inaczej cukier inwertowany (którego ja osobiście unikam w kupowanych produktach). Nie skończyłam biochemii, więc nie wiem, w jaki sposób dokładnie są te cukry metabolizowane w naszym organizmie, podejrzewam jednak, że podobnie. Jeśli masz wątpliwości, to chętnie przejrzę dostępne w internecie artykuły naukowe na temat miodu i jego "zdrowotności" i podzielę się ich wynikami:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Poza tym miód też nie do końca występuje w naturze - to znaczy jest wytwarzany przez pszczoły, gdyby nie one, to nie byłoby miodu. Z tego co się orientuję, nektar kwiatowy jest przetwarzany na miód przez jakieś enzymy w układzie pokarmowym pszczółek. W sumie można powiedzieć, że jedyną totalnie naturalną substancją słodzącą jest stewia, bo można zerwać listki i wrzucić do herbaty, nie trzeba jej w żaden sposób przetwarzać. Nie mówię, że miód to totalne zło i nie należy absolutnie brać go do ust. Nie jest to na pewno papryka, która daje same pozytywne skutki zdrowotne. Niebezpieczne jest przekonanie, że możemy 3 łyżeczki białego cukru, którymi słodzimy 5 filiżanek kawy i herbaty dziennie, zastąpić miodem, do tego upiec ciasto, w którym cukier zastąpimy miodem, do porannych płatków dodać łychę miodu, żeby było słodsze, i że to jest zdrowe. Uważam, że powinniśmy wystrzegać się wszelkich substancji słodzących i poprzestać na cukrach rzeczywiście naturalnie występujących - tak jak owoce. Co nie oznacza, że absolutnie nigdy nie jem miodu, bo zdarza mi się, tak samo jak zdarza mi się zjeść kawałek domowego ciasta upieczonego przez babcię, ze zwykłym białym cukrem :)

      Usuń